GTA4 – dzień zero – pierwsza krew

Jaka jest najbardziej oczekiwana gra roku 2008? GTA4 czy Metal Gear Solid 4? Nie wiem, rzućcie sobie monetą. Fakty są takie, że Wielka Kradzież Aut już wylądowała (tzn. dziś większość pre-orderowców powinno grać, premiera sklepowa jutro) i obecnie świat nie widzi żadnej innej gry – produkcja Rockstar skupia na sobie całą uwagę, spychając dyskusję o innych tytułach na pobocze.
Czy GTA4 daje faktycznie radę ? Czy widać przeskok na nowe platformy ? Czy to, że największe portale dają same maksymalne noty, nie jest zbyt naciągane ?

Ze spokojem włożyłem dziś, o 14stej swój egzemplarz do konsoli, (X360), by jako jeden z pierwszych móc to sprawdzić.. Jakie emocje gra wywołuje ‘na świeżo’ po odejściu od pada ? A no takie:

– Szok! Szok, szok, oto co się wyprawia w głowie gracza gdy obserwuje… intro. Może jestem przewrażliwiony, ale graficznie jest naprawdę cudnie. Przyzwyczajony przez te wszystkie lata do tego, że oprawa graficzna GTA jest najsłabszym elementem serii, automatycznie nie wymagałem od czwórki niczego pięknego. Pierwszy cios nadszedł, więc z zaskoczenia. Każde ujęcie wymusza respekt dla ludzi odpowiedzialnych za design i wygląd gry. Oświetlenie, filtry, tekstury – wzbudzają szacunek. Zrobić tak gigantyczną grę, która tak wygląda, to po prostu kolejny niepodważalny dowód talentu ekipy Rockstar.
Startujemy z jajem (już od pierwszych sekund gdy pojawia się scena z biczowaniem gościa, przez lateksową panienkę), Niko, nasz bohater, którego kuzyn ściągnął do Ameryki, zjawia się w porcie Liberty City. Spotykają się, czule witają, a my mamy okazję posłuchać ich świetnego rosyjskiego akcentu, po chwili Niko przejmuje stery auta…

– Tak, pierwsze ruchy jakie wykonamy to wyjazd z portu i odstawienie dwójki Rosjan do mieszkania Romana (kuzyn). W oczy od razu rzuca się… mrok! I pięknie rozświetlające go reflektory naszego pojazdu. Teraz grając, należy się poważnie zastanowić, czy opłaca się gnać wieczorami przez ulice miasta, na złamanie karku – strata oświetlenia, przy byle stłuczce, znacznie utrudni poruszanie się i orientację. Pozbawi nas tez możliwości obserwacji jak wspaniale działają efekty świetlne.

– Sama kontrola aut – poezja. Czuć ich wagę, moc i te okropnie słabe hamulce 😉 wszelakie wgniecenia, zniszczenia, zadrapania weszły na jeszcze wyższy poziom.
Dodanie gazu by przejechać przechodniów, pokazuje kolejne atuty fizyki gry. To jak mi cudnie trupek przez maskę przeleciał, jest naprawdę nie do opisania! (specjalnie znalazłem deptak, i miejsce do rozpędu żeby ten, jakże charakterystyczny dla serii aspekt przetestować). Moment gdy ciągnąłem jednego parę metrów za sobą, tez utkwił mi w pamięci – zaczepił się biedaczyna.
Właściwie to do tej pory nie miałem okazji prowadzić zbyt wielu pojazdów, ale mogę śmiało stwierdzić, że autorzy zadbali o to by różnice w ich masie i parametrach były jak najbardziej odczuwalne dla gracza. Wsiadając za kółko luksusowego pseudo-mercedesa (brak licencji) bez żadnych przeszkód, płynnie i superszybko docierałem w każdy punkt mapy nie ważne jak duża była odległość. Cyfrowy luskus!

– Liberty City ma wprost genialną architekturę. Każda ulica pełna jest walających się śmieci, zaułków, witryn. Ludzie dzwonią, przebiegają przez pasy, popychają się, śmieciarze jeżdżą uczepieni śmieciarek.. .kamienice, sklepy, wystawy, przydrożne stoiska z hot dogami. Naprawdę tak autentycznej i żyjącej metropolii w grach jeszcze nie było, i długo nie będzie. Przemykając z kąta w kąt, cały czas chłonąłem detale, wpadając w zatłoczone skrzyżowania, skwery pełne ludzi, place, i rozpędzając się na dość pustych ulicach by chwilę potem nie wyhamować przed gramolącym się pasem aut, tworząc wzorowy karambol. Bajka.
Brakuje tylko tego, żeby sygnalizacja świetlna naprawdę wymuszała zwracania na nią uwagę – w tym aspekcie jest jak zawsze. Czerwone, nie czerwone, można śmiało jechać w 95% procentach przypadków. Nie zmienia to oni trochę tego, że skąpane w jesiennych barwach miasto staje się niemal głównym bohaterem GTA4.

– Wstęp do gry trwa trochę czasu – ponad godzinę nie mamy tak naprawdę żadnego konkretnego zlecenia. Wszystko polega na wożeniu Romana w dane miejsca i w razie potrzeby wsparcia go w ucieczkach. Jest to człowiek zadłużony u niewłaściwych ludzi, więc na szczęście , kręcąc się w jego towarzystwie Niko, w końcu złapie jakieś konkretne gangsterskie zlecenia.
Ale sam start, to wożenie dziewczyny kuzyna (z koleżanką – wróciła zabawia w randki z GTA:S.A. i jest jeszcze fajniejsza – można iść z panną na dopasione kręgle chociażby), jego klientów i ratowanie go z opresji. Pierwsze przestępstwo prowadzące nas w głąb scenariusza, wykonamy gołymi rękami, nokautując natarczywych dresiarskich Albańczyków.

– Przy wprowadzeniu w świat gry, wracają znane od dawna każdemu fanowi GTA rozwiązania. Mamy bary z jedzeniem, odkrywamy sklepy z ciuchami, miejscówki do przemalowania samochodu… słowem elementy, które się sprawdziły nie zmieniły się ani trochę.

– Niko ma komórkę, z której się świetnie korzysta. Została idealnie wpasowana w gameplay. Możemy odbierać połączenia lub nie, sami dzwonić do ludzi z listy (w miarę postępów w grze, powiększa się), wybierać się na spotkania towarzyskie (np. bilard – tez mocno rozbudowana mini gra), a nawet je odwoływać.
Nieźle się zdziwiłem gdy umówiłem się (przez komórkę właśnie) na randkę, w drodze do dziewczyny zadzwonił Roman, mówiąc, że ma kłopoty. Zrobiłem, więc zawrót w tył by wykonać misję. Po jej odhaczeniu, znowu obrałem kurs na dom dziewczyny, ta jednak napisała mi SMS! Wypytywała się czy czasem nie wpadłem w kłopoty i okoliczni ‘źli ludzie’ nie dali o sobie znać. A gdy w końcu doszło do spotkania, od razu spytała się czemu nie dąłem rady stawić się na poprzednie… Smaczki, smaczki, smaczki…

– Obsługa telefonu jest strasznie łatwa, wystarczy wcisnąć na d-padzie strzałkę w górę a w prawym rogu TV ukazuje się jego wyświetlacz i klawiatura. Tam standardowe opcje połączenia, wiadomości etc. I tak – można się nim bawić i prowadzić naraz! Można zmienić dzwonek, jego ton etc. Komórka ‘jak żywa’. Tylko węża nie odnotowałem.

– Kolejnym gadżetem jaki dostajemy do dyspozycji jest GPS. Sprawa strasznie ułatwiająca rozgrywkę – teraz oprócz zaznaczonego miejsca, w które mamy dojechać, na radarze zaznacza się ścieżka pokazująca najkrótszy odcinek do celu.
Niby dobra rzecz, jednak w poprzednich GTA i bez tego dawaliśmy sobie radę, obecnie naprawdę niemożliwym jest zabłądzić, troszkę szkoda bo gubienie się w tak wyglądającym Liberty City, ani trochę nie powinno przeszkadzać.
W menu możemy także sami zaznaczyć jaki tylko chcemy punkt planie miasta (sklep jakiś, bar), i ukaże się ścieżka do niego prowadząca. Taki ukłon w stronę mało zaawansowanych użytkowników pada.

– To nie byłaby ta sama gra, bez upierdliwych policjantów. Wszelakie potyczki z policjantami stały dużo miodniejsze, i na jaśniejszych zasadach. Otóż gdy zostajemy przyłapani na przestępstwie, na radarze pojawia się okręg, oznaczający zasięg wzroku policjantów. By dali nam spokój wystarczy z niego wyjechać i chwilkę poza nim pozostać. Mamy też wzgląd na rozkład radiowozów (goniące nas czerwone punkty na mapce). To kolejne znaczne ułatwienie. W ‘czwórce’ strasznie szybko udaje mi się zgubić pościg.

– Doszła też szalenie ułatwiająca żywot opcja – otóż możemy w końcu restartować misje, które skończyły się niepowodzeniem! (bez konieczności ponownego dojeżdżania z miejsca porażki do zleceniodawcy).

Grając bez pośpiechu, wyłapując szczególiki, chłonąc barwy miasta (świetna stylistyka, zaprawdę!) nareszcie dotarłem do momentu gdy zaczynają się konkretne strzelaniny, pościgi i a jakże, kradzieże aut. Trwało to blisko trzy godzinki, ale mój Niko już śmiga między jednym zleceniodawcom a drugim, kozaczy z shotgunem i znacznie wprawił się w prowadzeniu pojazdów (tzn. to ja już je dobrze opanowałem). Akcja ruszyła z kopyta, a to oznacza jedno – sam zaplanował mi się dzisiejszy wieczór i majowy weekend 😉
Tylko jedna sprawa się rzuca w oczy – to ciągle, to samo GTA, maglowane od czasów PS2. Tak naprawdę, to nie wykonałem jeszcze ani jednego zadania, którego bym w ostatnich latach w tej czy innej formie nie robił. Piękny silnik graficzny (to będę podkreślał, jest genialny), na szczęście odświeżył każdy z tych elementów, jednak to cały czas ta sama gra… przynajmniej przez te pierwsze godziny.
Osobiście z przyjemnością ją ukończę, bo od czasu San Andreas stęskniłem się za najbardziej rozbudowanym fabularnie i grywalnościowo przestępczym życiem na konsolach. Ale czy będzie szał? Dla mnie na razie nie ma, jeśli sytuacja się zmieni, i gra z czasem odsłoni więcej nowości – z przyjemnością skrobnę drugą część tekstu.

PS. na jakiekolwiek pytanie, też w miarę sił mogę odpowiedzieć.

cascad

14 uwag do wpisu “GTA4 – dzień zero – pierwsza krew

  1. Hmmm… mnie zachęciła recenzja na GT, ale to od ciebie się dowiedziałem o tych wszystkich bajerach z komórką (szczegóły FTW!!!) 😉

  2. Fajno! Smaku mi nienarobiłeś, ot, ten szał na GTA po prostu sprawił że przejadło mi się to 🙂 Aczykolwiek, kiedyś chętnie bym sobie zagrał 🙂

  3. Dobra recka aż chce się biec do sklepu i grać 🙂 W sumie co do tego że będą podobne misje to się spodziewałem nauczony wszystkimi odsłonami od 3 do SA ale to w niczym nie przeszkadza – właściwie to zdziwiłbym się jakby były inne 😉

  4. Nie no, muszę przyznać że tekst niczego sobie 🙂 biję pokłony. Co prawda troszkę za dużo pospoilerowałeś (mogłeś nie zdradzać tego jak wygląda intro :P) ale ogólnie tekst na bardzo wysokim poziomie, cud, miód i ogólna szczęśliwość.
    Idę do sklepu 🙂

Dodaj komentarz