Prince of Persia: Forgotten Sands – pierwszy dotyk

Całkiem przypadkowo zdobyłem własną kopię Prince of Persia: Forgotten Sands. Gra okazała się być całkiem miła, ciekawa & przyjemna. Po pierwszych 3-4 godzinach zabawy przyszła zatem pora na gorące wrażenia.

Sam początek wita nas fajnym, renderowanym, intro po, którym przychodzi lekki zawód. A nawet parę zawodów. Pierwszy znany był od dawna – to morda księciunia (wygląda jakby go najpierw pszczoła użądliła a potem wziął za dużo prozacu), drugi to ogólny poziom oprawy audiowizualnej. Prince of Persia w tytule do czegoś zobowiązuje i naprawdę-mocno-średnia grafika robi dość niekorzystne wrażenie, animacji też daleko do szokującego poziomu. Przyznam, że po pierwszej godzinie byłem mocno zbity z tropu, bo ani design ani sama rozgrywka nie potrafiły mnie zadowolić… mam całą grę bić kościotrupy? eeeee.

Na szczęście w odpowiednim momencie impreza zaczyna się rozkręcać i ciężko oderwać się od pada. To stare skakanie i wykonywanie akrobacji w gigantycznym zamku, z których słynie seria. Wszystko to wróciło. I dobrze. Zawód szybko przechodzi i człowiek zwyczajnie zaczyna doceniać to jak wyjątkowy gameplay oferuje marka Ubisoftu. Bieganie po ścianach, odbijanie się od nich, cofanie czasu… bardziej mi tego brakowało niż przypuszczałem. Patent zabawy wodą (przytrzymujemy trigger, żeby móc się jej „chwycić” lub po niej przebiec i dostać się w dalsze rejony poziomu) wpleciony został szalenie plastycznie i przyjemnie urozmaica rozgrywkę, wrzucając leciutki powiew świeżości w skostniałą mechanikę gry.

Powrócono bowiem do niemal wszystkich patentów z trylogii znanej z poprzedniej generacji. No prawie – bo zrezygnowano z systemu walki. Mamy zamiast tego cztery moce wzmacniające ataki i konieczność ciągłego wciskania Xa (na PS3 – kwadratu, na PC bóg wie czego), co obraża inteligencję gracza, nie oszukujmy się. Po wspaniałych pojedynkach okraszonych pięknymi animacjami z PoP 2008 lub grubej liście kombinacji z Warrior Within, nie jest łatwo zaakceptować spłycenia całej walki do wciskania bez przerwy jednego przycisku. Można jeszcze wskoczyć oponentowi na plecy, lub go kopnąć… i to tyle. Mogło być lepiej. Dużo lepiej.

Wracając do kwestii technicznych, oczywiście musiałem się doczepić do samej wody. Fajnie, że wprowadzono jej użycie, ale kto był tak głupi, żeby nie pomyśleć, że woda… nie znika po dotknięciu ziemi. A tu co chwilę mamy wystającą ze ściany rurę z której leje się jak z beczki w pubie i ANI JEDNA kropla nie zostawia po sobie nawet najmniejszego śladu (a nawet lepiej – większość z nich nie ‚dolatuje’ do ziemi bo developerom nie chciało sie o to zadbać). Nic się nie dzieje ze środowiskiem, komnaty nie zapełniają się kałużami, książę nie moknie, nie pluska w kałużach, nie zmienia się poziom nawodnienia. W 2010 roku, na konsolach „nowej” generacji to jakaś przykra porażka. Nie wiem kto był tak głupi, żeby zapomnieć o takim nomen-omen, diabelnie ważnym szczególe, ale oficjalnie mu gratuluję. Woda niby jest, ale jej nie ma.

Wyolbrzymiłbym wszystkie niedoróbki, ustępstwa, brak innowacji i chodzenie na łatwiznę (Pod „Forgotten Sands” na okładce powinno być dopisane „robili mnie na szybko, żeby zdążyć na premierę filmu”) ale i tak jestem w kropce. Bo gra mi się w ten tytuł strasznie konkretnie. Po męczącym dniu taka popcornowa rozrywka jest jak zbawienie. Siadam, biorę pada, pach-pach i zwiedzam kolejne lokacje popisując się niesamowitymi trikami irańskiego akrobaty. Pięć lat po premierze The Two Thrones takie rozwiązanie potrafi się sprawdzić. Niby nic nowego, a pokazuję siłę pomysłów, jakie odwiedziły graczy z chwilą premiery Sands of Time. Gorąco nie polecam, ale warto przemyśleć zakup – dla mniej czepliwych, mniej ogranych i mniej zrzędliwych osób ode mnie będzie to dużo lepsza gra 😉 a dla tych, których jakimś cudem ominęły ostatnie cztery ostatnie części to będzie mus. Tzn. najpierw trzeba nadrobić edycję z 2008 roku, a potem można śmiało atakować obecną.

Jeszcze raz: PoP:FS jedzie na schemacie fabularnym (uwolniono wielkie zło, blablabla), schemacie grywalnościowym (bieg po ścianie i skok), przyciski mi się co jakiś czas mylą, brakuje mi Eliki przy skokach, w walce brak combosów, tęsknię za uzdrawianiem krain, ale i tak coś w tej Persji jest… na chwilę obecną nie jestem pewien co, choć to nie ważne – czas spędzony z FS i tak uważam za dobrą zabawę.

cascad

Jedna uwaga do wpisu “Prince of Persia: Forgotten Sands – pierwszy dotyk

  1. Przedwczoraj mialem dylemat, wybrac alana czy nowego ksiecia. Wyszlo na to, ze tym tygodniu powstrzymuje mityczna armie w basniowym swiecie z persji i troszke jednak zaluje, ze nie wybralem Alana bo nowy POP to jednak nic wyjatkowego…

Dodaj komentarz